Witryna
photo-voyage.pl wraz subdomenami, to niekomercyjny serwis poświęcony naszym rodzinnym wyprawom fotograficznym. Czemu photo? Bo poza podróżami interesuje nas fotografia :-).
Może chciałbyś skorzystać z materiałów (zdjęć, grafik, dźwięków, filmów, relacji czy opisów) zamieszczonych na tej stronie?
Jeśli tak – to
tu czytaj dalej.
Kontynuując wątek europejski postanowiliśmy w wakacje odwiedzić Islandię. Jak będzie – zobaczymy. Na razie mam wielki apetyty na dobre zdjęcia :-). Zapraszam do śledzenia
dziennika podróży.
Długi majowy weekend 2018 (mimo, że długi) był jednak za krótki na wyprawę międzykontynentalną. Stąd wybór padł na
Norwegię. Widzieliśmy fiordy, wodospady, tunele, mchy, itd., ale nie oszukujmy się – to nie
Himalaje :-).
W Malezji i Indonezji już byłem (ale nie na Sumatrze). Te kraje raczej mnie nie zaskoczą. Ale
Sri Lanka, to dla mnie zagadka. Czy wyspa, która połączona jest z Indiami
Mostem Adama, który prawdopodobnie umożliwiał przejście z wyspy na kontynent będzie podobna do Indii? No cóż – trzeba pojechać, żeby się przekonać :-).
W roku 2016 postanowiliśmy zwiedzić
Laos – ostatni z trzech krajów
Indochin. Ale Laos – to za mały kraj, żeby spędzić w nim 40 dni. Ponadto do Laosu nie ma korzystnych połączeń z Europy. W związku z tym polecieliśmy do
Singapuru, stamtąd samochodem przejechaliśmy do Kuala Lumpur w
Malezji i dalej samolotem do Wientianu w Laosie.
Z Laosu można względnie tanio polecieć z powrotem do Kuala Lumpur (ale tam już byliśmy kilka razy) albo do Tajlandii. Wobec tego wybraliśmy Bangkok, skąd po kilku dniach polecieliśmy do Denpasar na wyspie Bali w Indonezji. Dalej – przejechaliśmy samochodem całą Jawę i z Dżakarty wróciliśmy do kraju.
To była długa wyprawa, ale pomruki wulkanu Bromo na długo pozostaną w mojej pamięci.
No i udało się! Jest ekipa, są bilety – jedziemy. W czerwcu spotkaliśmy się u Iwony i Marka, żeby o tym porozmawiać ().
Jest czas na planowanie wyprawy w 2016 roku. W związku z tym spotkaliśmy się w Witnicy na sylwestrowym spotkaniu połączonym z intensywnym planowaniem ().
W 2015 roku postanowiliśmy zwiedzić
Wietnam i sąsiadującą z nim
Kambodżę. Jednak bilety do Wietnamu były stosunkowo drogie, za to bilety do Malezji zdecydowanie tańsze. W związku z tym polecieliśmy do Malezji, a stamtąd – do Sajgonu. Taka sytuacja wymusiła niejako zwiedzenie po drodze również i
Malezji, a ponieważ ze stolicy Malezji – Kuala Lumpur, do Singapuru jest tylko 350 km – grzechem byłoby nieodwiedzenie tego miasta-państwa. Tak więc zwiedziliśmy również
Singapur. Zapraszam do dzienników podróży z tych wypraw.
W marcu 2014 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie zniosły obowiązek wizowy m.in. dla obywateli Polski. Wykorzystaliśmy ten fakt i lecąc w Himalaje w lipcu 2014 roku zatrzymaliśmy się na jedną dobę w ZEA. Zwiedziliśmy dwa miasta: Sharjah i Dubai. Sporo nowych zdjęć trafiło do naszego Banku. Jest też
relacja z tego dnia, do zapoznania się z którą serdecznie zapraszam.
W 2013 Himalaje nam za bardzo nie wyszły. Mieliśmy zwiedzać Ladakh i okolice miejscowości Leh, ale monsun pokrzyżował nasze plany. Byliśmy nad Zatoką Bengalską, a potem w Nepalu. W Nagarkot (Nepal) byliśmy w miejscu, z którego podobno widać Mt. Everest. Ale było duże zachmurzenie i widzieliśmy tylko chmury :-).
Nie lubię niedokończonych spraw. W roku 2014 pojechaliśmy tam jeszcze raz – na 30 dni. Tym razem się udało. Byliśmy wysoko w górach, w Nubra Valley i nad Pangong-Tso. Zdjęcia są – zapraszam do przejrzenia dziennika podróży.
W lipcu i sierpniu 2013 roku mieliśmy zwiedzać Kashmir. Bilety lotnicze kupione. Zaliczka na wyprawę wpłacona. Trwa kompletowanie sprzętu, odzieży i prowiantu. Niestety – lipiec to pora monsunów. Dostajemy od naszego indyjskiego przyjaciela wiadomość, że pada coraz mocniej, drogi na północy Indii są zniszczone. Realizacja planu staje pod znakiem zapytania.
W trybie awaryjnym opracowuję nowy plan wyprawy. Zamiast na północ – pojedziemy na wschód – nad Zatokę Bengalską. Też dobrze – może spotkamy tygrysy?
17 lipca wyruszamy. Jak można było przewidzieć – w związku z sytuacją pogodową – musieliśmy nieco improwizować. Co z tego wyszło? – zapraszam do przejrzenia dziennika podróży wyprawy.
Generalnie – lubię zimy. Biały śnieg i błękitne niebo – a ja w lesie z aparatem poluję na jelenie. Ale w tym roku (2012/2013) w zasadzie nie było słonecznych zimowych dni. Myślę, że głównie z tego powodu gdzieś na przełomie stycznia i lutego zaczyna mi zdecydowanie brakować możliwości fotografowania.
Za oknem nadal szaro i buro, siadam więc do komputera i kombinuję – gdzie by tu się powłóczyć w czasie tzw. długiego weekendu. W wakacje jeździmy zwykle na wyprawy dalekie – do Kenii, Indii, czy Nepalu. Ale długi weekend, niestety, nadal jest tylko (trochę dłuższym niż zwykle) weekendem, potrzebujemy więc kraju nie tylko egzotycznego, ale i bliskiego, do którego dotarcie zajmie nam nie więcej niż parę godzin.
Nie interesują mnie miejscowości zbyt turystyczne, nie chcę leżeć na plaży – chcę samochód z kierowcą i możliwość dotarcia do miejsc ciekawych, ale jednocześnie niezbyt zatłoczonych. Chcę poznać nowych ludzi, nowe miejsca, inną kulturę. Chcę zrobić interesujące zdjęcia. Wiem, wiem – każdy by tak chciał :-).
Przeglądam mapy – wygląda na to, że idealnym miejscem byłoby Maroko! Krótka rozmowa z Ewą i – jest akceptacja :-). Teraz trzeba już tylko zaplanować wyprawę i 26 kwietnia lecimy!
Dziennik podróży oczywiście jest – zapraszam do jego przejrzenia i dzielenia się uwagami i komentarzami.
W dniach 15.07-17.08.2012 r. odbyła się fotograficzna wyprawa do Indii. Po sfotografowaniu
Wielkiej piątki w Masai Mara liczyłem teraz na tygrysa w
Jim Corbett National Park. Niestety – nie udało się, przewodnicy twierdzą, że w porze monsunów to prawie niemożliwe.
Ale przywiozłem sporo zdjęć, które zasiliły mój Bank Fotografii. Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu z tej wyprawy. Jak zwykle, w czasie wyprawy prowadziłem
dziennik podróży, do zapoznania się z którym serdecznie zapraszam.
Dokładnie w rocznicę pierwszej wyprawy do Kenii – 29.06.2011 r. rozpoczyna się druga, tym razem miesięczna, przygoda z Kenią. Bogatsi o ubiegłoroczne doświadczenia obiecujemy sobie nawiązanie głębszej współpracy z mieszkańcami Kisasi, a uzbrojeni w nowszy sprzęt mamy nadzieję na jeszcze więcej jeszcze lepszych zdjęć.
Czy postawione cele udało się zrealizować –
oceń sam.
Na przełomie lipca i sierpnia 2010 odbyła się pierwsza wyprawa fotograficzna do Kenii. Oczywiście wiele zdjęć z wyprawy trafiło do Banku Fotografii, ale wrażeń z pobytu w Masai Mara nie da się do końca oddać za pomocą fotografii. Majestatyczne
wieże-żyrafy sunące w absolutnej ciszy sawanny sprawiają wrażenie pluszowych zabawek, zaś wszechobecne
lwy nie bardzo przejmowały się naszą obecnością, a w każdym razie nie przeszkadzały sobie w śniadaniu.
I te ciągłe dylematy: fotografować, czy filmować? Gotowy do odjazdu samochód z pracującym silnikiem – raczej nie jest dobrą platformą do filmowania. Wszystko drży, na nic statyw – wokół tumany kurzu, a tu takie sceny. Co robić, co robić? – prosta odpowiedź – pojechać jeszcze raz!
Więcej informacji znajdziesz w dzienniku podróży z tej wyprawy, do którego przejrzenia i komentowania serdecznie zapraszam.
Na początku czerwca 2010 r. byliśmy w Turcji. Wylądowaliśmy w
Antalya, po czym autokarem przejechaliśmy do
Alanya. Tam zwiedzaliśmy okolice, ale najbardziej interesujący był dwudniowy wypad do
Kapadocji. Zapraszam do przejrzenia
zdjęć i dziennika podróży z tej wyprawy.