123

Uwaga! Ta wi­try­na wy­ko­rzy­stu­je pli­ki cook­ies w ce­lu umoż­li­wie­nia dzia­ła­nia nie­któ­rych fun­kcji ser­wi­su (np. zmia­ny ko­lo­ru tła, wy­glą­du in­ter­fej­su, itp.) oraz w ce­lu zli­cza­nia li­czby od­wie­dzin. Wię­cej in­for­ma­cji znaj­dziesz w Po­li­ty­ce pry­wat­no­ści. Ak­tual­nie Two­ja przeg­lą­dar­ka ma wy­łą­czo­ną ob­słu­gę pli­ków co­o­kies dla tej wi­try­ny. Ten ko­mu­ni­kat bę­dzie wy­świet­la­ny, do­pó­ki nie za­ak­cep­tu­jesz pli­ków cook­ies dla tej wi­try­ny w swo­jej przeg­lą­dar­ce. Kliknięcie ikony * (w pra­wym gór­nym na­ro­żni­ku stro­ny) ozna­cza, że ak­ce­ptu­jesz pli­ki cookies na tej stro­nie. Ro­zu­miem, ak­cep­tu­ję pli­ki cook­ies!
*
:
/
G
o
[
]
Z
U

Jak to zro­bić?

Myś­lę, że by­łem już na ty­lu wy­pra­wach, że mo­gę po­dzie­lić się z Wa­mi zdo­by­ty­mi do­świad­cze­nia­mi. Pod­sta­wo­we py­ta­nie – jak to zro­bić, że­by tam po­je­chać? Po pier­wsze – trze­ba mieć plan. Wie­le osób na­rze­ka, że mo­je pla­ny są na­pię­te, wy­czer­pu­ją­ce, za ma­ło w nich wy­po­czyn­ku, za du­żo ki­lo­me­trów :-). Więc do­da­ję: po dru­gie – trze­ba mieć czas (na rea­li­za­cję te­go pla­nu) :-) (nie­któ­rzy pe­wno do­da­dzą – i pie­nią­dze, ale o tym po­tem). Te dwa ele­men­ty: plan i czas – trze­ba ze so­bą zgrać. Wie­le miejsc war­tych obejrze­nia (al­bo wręcz klu­czo­wych dla da­ne­go pla­nu) nie jest po pro­stu do­stęp­na dla in­nych niż sa­mo­chód środ­ków ko­mu­ni­ka­cji (al­bo też z in­nych po­wo­dów nie moż­na lub nie war­to do­stać się tam ina­czej niż sa­mo­cho­dem).

Np. pod­czas wy­pra­wy w Hi­ma­la­je w 2014 ro­ku miej­scem do­ce­lo­wym by­ło mia­sto Leh. Moż­na się tam do­stać np. sa­mo­lo­tem (ale wte­dy róż­ni­cę wy­so­ko­ści oko­ło 3 tys. me­trów po­ko­nu­je­my w cza­sie kil­ku go­dzin. W tej sy­tua­cji cho­ro­ba wy­so­ko­ścio­wa jest pra­wie pe­wna). Nie­któ­rzy wy­bie­ra­ją też sa­mo­chód i tra­sę krót­szą – z Del­hi przez Ma­na­li i Sar­chu. Ale – Sar­chu le­ży na wy­so­ko­ści 4200 m n.p.m. I wy­bie­ra­jąc tę tra­sę je­steś­my tam w trze­cim (lub czwar­tym) dniu po­dró­ży. A za­sa­dy akli­ma­ty­za­cji mó­wią – nie wię­cej niż 500 me­trów róż­ni­cy wy­so­ko­ści dzien­nie :-).

 

Wyprawa w Himalaje w roku 2014.

W tej sy­tua­cji wy­bie­ram tra­sę dłuż­szą – przez Sri­na­gar i Kar­gil. W związ­ku z tym je­cha­liś­my do Leh osiem (z po­sto­ja­mi dzie­sięć) dni. Efekt – by­liś­my dob­rze przy­go­to­wa­ni, spa­liś­my nad Pan­gong-Tso na wy­so­ko­ści 4300, w Sar­chu na 4200 i nikt nie miał ostrych ob­ja­wów cho­ro­by wy­so­ko­ścio­wej. Owszem czu­liś­my mro­wie­nie w pal­cach, zmę­cze­nie, po­trze­bę czę­stsze­go od­dy­cha­nia, ale nikt nie był wy­łą­czo­ny z dzia­łal­no­ści.

In­ny przy­kład – je­dzie­my do Ma­ro­ka i chce­my spę­dzić noc na pu­sty­ni. Po­pa­trzmy na ma­pę:

 

Wyprawa do Maroka w roku 2013.

Ea­sy­Jet ma ta­nie lo­ty do Mar­ra­ke­szu, a noc­leg na pu­sty­ni naj­le­piej zor­ga­ni­zo­wać w miej­sco­wo­ści Me­rzou­ga. Od­leg­łość mię­dzy ty­mi mia­sta­mi to mniej wię­cej 750 km. W dwie stro­ny to da­je 1500 km. Je­śli na wy­pra­wę mo­że­my prze­zna­czyć 10 dni, to mu­si­my dzien­nie prze­jeż­dżać 150 km. Ina­czej się nie da :-).

Tak więc li­czba prze­je­cha­nych dzien­nie ki­lo­me­trów i li­czba ca­ło­do­bo­wych po­sto­jów (dni bez jaz­dy) wy­ni­ka wprost z li­czby dni, któ­re mo­że­my na wy­pra­wę po­świę­cić oraz z za­ło­żo­ne­go ce­lu wy­pra­wy. Je­śli cho­dzi o li­czbę dni – to ja oczy­wi­ście po­je­chał­bym na jak naj­dłu­żej, ale nie­ste­ty, więk­szość z nas pra­cu­je. Stąd 30, 35 dni – to mak­sy­mal­ny okres, na któ­ry ze wzglę­du na ur­lop da się (w mo­jej sy­tua­cji) wy­je­chać.

No dob­rze – wie­my ile ma­my dni, zna­my cel – wie­my już ile ki­lo­me­trów bę­dzie­my mu­sie­li prze­je­chać dzien­nie. Co mo­gę po­wie­dzieć – wię­cej niż 300 km na dzień, to ra­czej bę­dzie trud­ne do zro­bie­nia. Oczy­wi­ście wie­le za­le­ży od sta­nu dróg i te­re­nu, w któ­rym się po­ru­sza­my (np. gó­ry). Mo­że­my co praw­da szu­kać na ten te­mat in­for­ma­cji w In­ter­ne­cie, ale – tu po­trzeb­ny jest dob­ry in­for­ma­tor, zna­ją­cy rea­lia tam – na miej­scu rea­li­za­cji wy­pra­wy.

I tu do­cho­dzi­my do klu­czo­we­go ele­men­tu – or­ga­ni­za­tor wy­pra­wy w miej­scu do­ce­lo­wym. Skąd go wziąć? Moż­na oczy­wi­ście zna­leźć w In­ter­ne­cie dzie­siąt­ki firm tu­ry­stycz­nych, ale ich ofer­ta jest stan­dar­do­wa. Czy to źle? Mo­że dla więk­szo­ści tu­ry­stów – to dob­rze. W za­sa­dzie – po co szu­kać or­ga­ni­za­to­ra tam, na miej­scu wy­pra­wy? Moż­na z pe­wno­ścią zna­leźć ofer­tę ró­wnież tu, w kra­ju. Za­pi­sać się na wy­ciecz­kę i je­chać pięć­dzie­się­cio­o­so­bo­wym au­to­ka­rem, za­li­cza­jąc po dro­dze skle­py z pa­miąt­ka­mi, skó­ra­mi, bi­żu­te­rią, zło­tem, sre­brem i mi­lio­nem in­nych nie­po­trzeb­nych przed­mio­tów. Oczy­wi­ście tych naj­cie­kaw­szych miejsc nie zo­ba­czy­my, bo au­to­kar tam nie wje­dzie :-), a na trek­king pięć­dzie­się­cio­o­so­bo­wej gru­py bym nie li­czył :-). No i oczy­wi­ście trze­ba je­szcze za­pła­cić za or­ga­ni­za­cję im­pre­zy wszyst­kim po­śre­dni­kom.

Pod­su­mo­wu­jąc – mnie stan­dar­do­we wy­ciecz­ki nie in­te­re­su­ją :-). Je­śli z ko­lei po­pro­si­my fir­mę w Pol­sce o or­ga­ni­za­cję wy­pra­wy nie­stan­dar­do­wej (dla ma­łej li­czby osób i z in­dy­wi­dual­nym pla­nem), to nie bę­dzie to nie­moż­li­we, ale ko­szty bę­dą wy­so­kie :-).

Co wo­bec te­go ro­bić? Ma­my dwa wy­jścia. Mo­że­my po­je­chać „w ciem­no”. Tak zro­bi­liś­my w cza­sie dru­giej wy­pra­wy do Ke­nii. Bę­dąc w Nai­ro­bi od­wie­dzi­liś­my kil­ka firm or­ga­ni­zu­ją­cych sa­fa­ri. Spoś­ród ofert tych firm wy­bra­liś­my na­szym zda­niem naj­lep­szą i po­je­cha­liś­my. Ale to mo­im zda­niem nie jest dob­re roz­wią­za­nie. Nie je­steś­my prze­cież w sta­nie spraw­dzić zbyt wie­lu ofert. A nie­któ­re po­mys­ły wy­ma­ga­ją je­dnak od biu­ra wcześ­niej­sze­go przy­go­to­wa­nia się, spraw­dze­nia moż­li­wo­ści rea­li­za­cji po­mys­łu, itp. Le­piej jest (po­sił­ku­jąc się włas­nym do­świad­cze­niem, ma­pa­mi, prze­wo­dni­ka­mi, In­ter­ne­tem) uło­żyć dość dok­ła­dny plan wy­pra­wy: z da­ta­mi, sza­co­wa­ny­mi go­dzi­na­mi prze­jaz­dów, miej­sca­mi po­sto­ju, cza­sem prze­wi­dzia­nym na zwie­dza­nie waż­niej­szych (klu­czo­wych) miejsc, itp. Ten plan (oczy­wi­ście w ję­zy­ku an­giel­skim) wy­sy­ła­my do firm w kra­ju do­ce­lo­wym z py­ta­niem o moż­li­wość rea­li­za­cji. Je­szcze mi się nie zda­rzy­ło, że­bym na ta­kie za­py­ta­nie nie otrzy­mał od­po­wie­dzi :-). Ale od­po­wie­dzi są róż­ne. Po od­po­wie­dzi ich po­zna­cie :-). Ci co bę­dą klu­czyć, że pla­nu nie da się zrea­li­zo­wać, że pro­po­nu­ją nam to lub tam­to, od­sy­ła­ją do „pa­kie­tów” na stro­nie in­ter­ne­to­wej, itp. – od­pa­da­ją z gry.

W koń­cu je­dnak uda­je się wy­brać tę fir­mę, z któ­ra po­je­dzie­my i z nią pro­wa­dzi­my ne­go­cja­cje do koń­ca, do ostat­nie­go szcze­gó­łu :-). Ja wiem, że nie­któ­rzy po­dróż­ni­cy uwa­ża­ją, że tro­chę spon­ta­nicz­no­ści nie za­szko­dzi, ale – tu cho­dzi o na­sze pie­nią­dze (mia­ło być o tym póź­niej – no to właś­nie tro­chę jest). Je­śli cze­goś na tym eta­pie nie usta­li­my (np. czy w ce­nie są opła­ty we­jścio­we do ja­kie­goś re­zer­wa­tu, opła­ty dro­go­we, po­dat­ki, itp.), to mo­że­my być pra­wie pe­wni, że ui­ści­my te opła­ty na miej­scu. Przy­kła­dy: w cza­sie ostat­niej po­dró­ży w Hi­ma­la­je je­den z kie­row­ców za­żą­dał od nas pie­nię­dzy na opła­ty dro­go­we, do­pie­ro wy­ję­cie pod­pi­sa­nej umo­wy, w któ­rej by­ło na­pi­sa­ne, że w ce­nie są opła­ty dro­go­we spra­wę roz­wią­za­ło. W je­dnym z ho­te­li na­to­miast pró­bo­wa­no po­li­czyć nam opła­tę za do­dat­ko­we łóż­ko w po­ko­ju w wy­so­ko­ści więk­szej od ce­ny za po­kój dwu­o­so­bo­wy :-). Znów wy­ję­cie kar­tki z wy­dru­ko­wa­ny­mi wcześ­niej­szy­mi usta­le­nia­mi ura­to­wa­ło sy­tua­cję.

Ma­my plan i fir­mę, któ­ra go zrea­li­zu­je. Co da­lej? Po­trzeb­na jest eki­pa. Oczy­wi­ście – moż­na je­chać w po­je­dyn­kę, ale wte­dy o wy­na­ję­ciu sa­mo­cho­du moż­na za­pom­nieć ze wzglę­du na ce­nę. Moż­na też zre­zyg­no­wać z wy­na­ję­te­go sa­mo­cho­du i prze­mie­szczać się środ­ka­mi ko­mu­ni­ka­cji pub­licz­nej. Mo­że to być bar­dzo cie­ka­we do­świad­cze­nie – oso­bi­ście po­le­cam ta­ką prze­jaż­dżkę, ale – wte­dy pla­nu ra­czej nie zrea­li­zu­je­my.

 

Au­to­bus „li­nio­wy” w Ke­nii.

Nie do­je­dzie­my tam gdzie za­ło­ży­liś­my, a je­śli tak – to na pe­wno w o wie­le dłuż­szym cza­sie. Ma­ta­tu jeż­dżą nie wg roz­kła­du, ale wte­dy, kie­dy jest kom­plet pa­sa­że­rów :-). Tak więc – zbie­ra­my eki­pę i szcze­rze po­wie­dziaw­szy, jest to je­den z trud­niej­szych eta­pów rea­li­za­cji wy­pra­wy. Ci co ma­ją pie­nią­dze – nie ma­ją cza­su (bo pra­cu­ją). Ci co ma­ją czas (bo nie pra­cu­ją) – nie ma­ją pie­nię­dzy :-). Ech – skąd wziąć tych co ma­ją i je­dno i dru­gie?

Op­ty­mal­na li­czba ucze­stni­ków wy­pra­wy – to 7-10 osób. Wte­dy ko­szty tran­spor­tu są sto­sun­ko­wo nis­kie, a gru­pa jest na ty­le ma­ła, że da się po­go­dzić więk­szość in­dy­wi­dual­nych po­trzeb. Z re­gu­ły kry­tycz­na jest tu kwe­stia po­sił­ków. No cóż – gdy­by chcieć rea­li­zo­wać in­dy­wi­dual­ne po­stu­la­ty każ­de­go z ucze­stni­ków w te­ma­cie po­ry spo­ży­wa­nia ko­lej­ne­go po­sił­ku – to po­dróż trwa­ła­by ca­ły dzień :-). Ale prze­cież nic nie stoi na prze­szko­dzie, że­by przy śnia­da­niu zro­bić so­bie ka­nap­kę i za­brać ją ze so­bą do sa­mo­cho­du.

Ma­my eki­pę – wte­dy ku­pu­je­my bi­le­ty lot­ni­cze i jest to punkt zwrot­ny. Od tej chwi­li nie ma po­wro­tu i tu za­czy­na­ją się praw­dzi­we przy­go­to­wa­nia. Oczy­wi­ście to, co za­bie­rze­my za­le­ży w du­żej mie­rze od te­go, gdzie je­dzie­my. Dla­te­go dal­szą część ar­ty­ku­łu po­dzie­li­łem na re­gio­ny:
1. Ke­nia.
2. In­die.

Po­je­cha­liś­my, zwie­dzi­liś­my, wra­ca­my. I co da­lej? Po pier­wsze – uwa­ga na ba­ga­że, mo­gą tam być nie­pro­sze­ni go­ście :-). Po dru­gie – zwróć­my uwa­gę na na­sze zdro­wie. Je­śli czu­je­my, że z na­szym sa­mo­po­czu­ciem jest coś nie tak, to war­to się prze­ba­dać. I po trze­cie – czas za­brać się za no­wą wy­pra­wę :-).

To krót­kie pod­su­mo­wa­nie przy­go­to­wań do wy­pra­wy nie wy­czer­pu­je oczy­wi­ście te­ma­tu. Je­śli masz py­ta­nia, al­bo chciał­byś się z na­mi za­brać w przy­szłym ro­ku – to pisz śmia­ło. Na każ­de py­ta­nie po­sta­ram się od­po­wie­dzieć.

Ste­fan Naw­roc­ki



Komentarze: skomentuj tę stronę

Serwisy 3n

Logo Kombi
Logo Wirtualnej Galerii
Logo 3N STOCK PHOTOS
Logo Kombi PDF Tools
Logo Projektora K3D
Logo 3N Games