123

Attention! The website uses cookies to offer you better browsing experience. Find out more on Privacy Policy. Now your browser has blocked cookies. This information will be displayed until you enable cookies in your browser.
I understand and accept cook­ies!
*
:
/
G
o
[
]
Z
U

Indie (dane z lat 2012-2014)

Dzien­nik po­dró­ży nie mó­wi nic (al­bo bar­dzo niewiele) o aspek­tach tech­nicz­no-or­ga­ni­za­cyj­nych wy­pra­wy. Po­zwo­li­łem so­bie ni­żej wy­mie­nić kil­ka uwag nt. „kuch­ni” tej wy­pra­wy:

1. Organizator w miejscu docelowym. W poradniku Jak to zrobić? napisałem, że kluczową rolę w realizacji wyprawy odgrywa firma, która zorganizuje nam transport i noclegi w kraju docelowym. Nie jest łatwo znaleźć taką firmę, z której bylibyśmy w stu procentach zadowoleni. W Indiach byłem trzy razy i dopiero za trzecim razem trafiła się nam naprawdę „pe­reł­ka”.

By­ła to fir­ma In­dia­tra­ve­li­te. Na moje zapytanie ofertowe otrzy­małem bar­dzo kon­kret­ną od­po­wiedź. Każ­dy mój punkt pla­nu był sko­men­to­wa­ny z pro­po­zy­cją noc­le­gu (z po­da­ną stro­ną in­ter­ne­to­wą ho­te­lu i ce­ną za noc­leg). Je­śli coś prze­o­czy­łem – to by­ła do­da­na pro­po­zy­cja zwie­dza­nia. Je­śli gdzieś prze­sa­dzi­łem z ki­lo­me­tra­mi na dzień – to by­ła do­da­na pro­po­zy­cja zmia­ny tra­sy. Do te­go osob­na wy­ce­na tran­spor­tu. Z dok­ła­dno­ścią co do je­dnej ru­pii! (wy­ce­na by­ła w ru­piach z uwa­gą, że roz­li­czy­my się w do­la­rach po kur­sie z dnia roz­li­cze­nia :-) ). I do te­go ce­ny roz­są­dne :-), niż­sze niż w ro­ku ubieg­łym i dwa la­ta te­mu! Od ra­zu wie­dzia­łem, że to jest ta fir­ma, z któ­rą po­je­dzie­my. Te­raz roz­po­czy­na się wie­lo­ty­go­dnio­wy pro­ces osta­te­czne­go do­gra­nia tra­sy. Ja uwzglę­dniam su­ge­stie z fir­my, fir­ma do­pa­so­wu­je się do mo­ich su­ge­stii. Waż­ne jest, że­by w fir­mie był ktoś kom­pe­ten­tny, kto udzie­li nam kon­kret­nych i szyb­kich od­po­wie­dzi. Na od­po­wie­dzi z In­dia­tra­ve­li­te nie cze­ka­liś­my dłu­żej niż je­den dzień :-) (chy­ba, że te­mat wy­ma­gał głęb­sze­go spraw­dze­nia). Pa­mię­taj­my, że im wię­cej szcze­gó­łów do­pra­cu­je­my te­raz, tym mniej niespo­dzia­nek na miej­scu. Np. spra­wa kart SIM do te­le­fo­nów, spra­wa ze­zwo­leń na zwie­dza­nie Hi­ma­la­jów, spra­wa do­stęp­no­ści nie­któ­rych za­byt­ków (np. Taj Ma­hal jest nie­czyn­ne w piąt­ki, o czym nie po­in­for­mo­wał nas or­ga­ni­za­tor w cza­sie pier­wszej wy­pra­wy do In­dii i za­je­cha­liś­my tam dok­ła­dnie w pią­tek :-) ). W tym ro­ku – nie­ste­ty – też nie uda­ło się wszyst­kie­go spraw­dzić. Oka­za­ło się, że z po­wo­du osu­nięć zie­mi we­jście do Do­li­ny Kwia­tów nie by­ło ot­war­te (nie wiem od kie­dy jest za­mknię­te i czy moż­na to by­ło spraw­dzić na eta­pie usta­la­nia pla­nu). Da­lej – te­mat tem­pe­ra­tur, po­trzeb­nych ubrań, wy­ży­wie­nia, cen, itp. To wszyst­ko zo­sta­ło omó­wio­ne i spi­sa­ne :-). Z praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią mo­gę na­pi­sać, że kon­takt z Pa­nem Bha­vi­nem Top­ra­ni (https://www.face­book.com/In­dia­tra­ve­li­te), sze­fem In­dia­tra­ve­li­te.­com był nap­raw­dę wzor­co­wy.

2. Wi­zy. Że­by zło­żyć wnio­sek wi­zo­wy do In­dii trze­ba do­łą­czyć ko­pię bi­le­tu lot­ni­cze­go. We wnios­ku wi­zo­wym war­to za­zna­czyć op­cję wi­zy wie­lo­krot­nej na sześć mie­się­cy. Po­nie­waż z Del­hi do gra­ni­cy z Ne­pa­lem jest nie­ca­łe 200 km, być mo­że na tę sa­mą wi­zę uda się nam po­je­chać je­szcze raz i mo­że od­wie­dzi­my Ne­pal. Wi­za ko­sztu­je oko­ło 232 zł. War­to zro­bić ko­pię pier­wszej stro­ny pa­szpor­tu i stro­ny z wi­zą i po­wie­lić ją od­po­wie­dnią li­czbę ra­zy tak, że­by w każ­dym ho­te­lu w któ­rym bę­dzie­my no­co­wać moż­na by­ło je­dną ko­pię zo­sta­wić. Za­o­szczę­dzi to nam spo­ro cza­su przy mel­do­wa­niu się w ho­te­lach.

3. Le­kar­stwa. Ktoś po­wie­dział mi, że z le­ka­mi nie ma prob­le­mu, bo w In­diach „ap­te­ki są na każ­dym ro­gu”. Nie wie­rzcie w to. Weź­cie ze­staw pod­rę­cznych le­karstw i środ­ków opa­trun­ko­wych. Za­o­szczę­dzi­cie czas. Zwła­szcza środ­ki opa­trun­ko­we (czy np. na od­cis­ki) są po­trzeb­ne wte­dy, kie­dy się ska­le­czy­cie, a nie wte­dy, gdy za ro­giem jest ap­te­ka. No i kie­dy do­pa­dnie was bie­gun­ka, to nie bę­dzie­cie biec do na­stęp­ne­go ro­gu, tyl­ko do toa­le­ty :-). Kwe­stia kli­ma­ty­za­cji – na ze­wnątrz jest go­rą­co, sa­mo­chód i ho­te­le są kli­ma­ty­zo­wa­ne, trud­no ustrzec się przed do­leg­li­wo­ścia­mi ze stro­ny gar­dła i gór­nych dróg od­de­cho­wych. Trze­ba mieć pod­sta­wo­we le­ki o tym za­kre­sie dzia­ła­nia.

 

Apteka w Delhi. Indie.

4. Spra­wy zwią­za­ne z za­si­la­niem i prą­dem elek­trycz­nym. Co praw­da teo­re­tycz­nie prąd jest pra­wie wszę­dzie, ale weź­cie la­tar­ki, za­pa­so­we ba­te­rie do lap­to­pów, ko­mó­rek, czy apa­ra­tów fo­to­gra­ficz­nych. Nap­raw­dę ser­ce się kroi, gdy wi­dzę tu­ry­stów z mar­kot­ny­mi mi­na­mi, bo właś­nie wy­czer­pa­ła się im ba­te­ria w czymś tam. Ró­wnież sta­bil­ność za­si­la­nia po­zo­sta­wia wie­le do ży­cze­nia i kil­ka ra­zy mu­sie­liś­my ko­rzy­stać z la­ta­rek.

5. Sprzęt elek­tro­nicz­ny i fo­to­gra­ficz­ny. Nie­ste­ty – ten jest za­wo­dny i po pro­stu w wa­run­kach cięż­kiej wy­pra­wy (kurz, wil­goć, drga­nia, po­ten­cjal­ne ude­rze­nia) zwy­czaj­nie się psu­je. Je­śli za­le­ży Wam na zdję­ciach – trze­ba mieć sprzęt za­pa­so­wy.

6. Spra­wa ko­mu­ni­ka­cji z blis­ki­mi. Je­śli chce­cie mieć kon­takt ze świa­tem, zor­ga­ni­zuj­cie so­bie mo­dem in­ter­ne­to­wy i kar­tę SIM ope­ra­to­ra kra­ju wy­pra­wy. Za 50 ru­pii (nie­ca­łe­go do­la­ra) bę­dzie­cie mieć In­ter­net na dzie­więć dni. Wi-Fi teo­re­tycz­nie w ho­te­lach jest, ale prak­tycz­nie ciąg­le by­ły z tym prob­le­my. Mo­dem ma tę do­dat­ko­wą za­le­tę, że moż­na spra­wę ko­mu­ni­ka­cji za­łat­wić w sa­mo­cho­dzie pod­czas jaz­dy i nie tra­cić cza­su na to w miej­scu za­kwa­te­ro­wa­nia. Je­dy­nym ogra­ni­cze­niem w przy­pad­ku In­dii by­ły re­jo­ny przy­gra­nicz­ne, gdzie mój mo­dem nie pra­co­wał (tzn. mo­dem wi­dział sie­ci, ale wy­ma­ga­na by­ła spe­cjal­nie za­re­je­stro­wa­na kar­ta SIM). Oczy­wi­ście mo­dem wy­ma­ga lap­to­pa.

7. Kwe­stia ilo­ści ubrań i dy­le­mat – prać, czy nie prać. Trze­ba wziąć sznu­rek do su­sze­nia, środ­ki do pra­nia i prać. Ra­czej nie uchro­ni­my się przed desz­czem, a ubra­nia zmo­czo­ne desz­czem i tak wy­ma­ga­ją wy­su­sze­nia, ina­czej za­tęch­ną. Więc le­piej mniej ubrań, bę­dzie lżej i na­sta­wić się na pra­nie.

8. Kwe­stia je­dze­nia. Czy brać swo­je, czy wy­ży­wi­my się tym, co do­sta­nie­my na miej­scu. To w du­żej mie­rze spra­wa in­dy­wi­dual­na. Z gło­du nie umrze­my, zje­my to, co jest do­stęp­ne na miej­scu. Ale kto nie był w In­diach i ma do­świad­cze­nie tyl­ko z pol­skich re­stau­ra­cji „in­dyj­skich”, to mo­że się prze­li­czyć. Po pier­wsze w wie­lu miej­scach je­dze­nie jest nap­raw­dę ostre. Po dru­gie – kwe­stia li­czby dni. Je­śli je­dzie­my na ty­dzień – na pe­wno da­my ra­dę. Je­śli na mie­siąc i co­dzien­nie na śnia­da­nie ma­my do wy­bo­ru om­let z to­stem lub tost z om­le­tem, a na obiad dal z cha­pa­ti (w dzie­się­ciu od­mia­nach, ale w su­mie to sa­mo) to mo­że być prob­lem i war­to wte­dy wy­jąć z tor­by coś przy­wie­zio­ne­go z kra­ju. Przy­dat­ny jest czaj­nik lub grzał­ka. War­to mieć swo­je na­czy­nia (ku­bek, ta­le­rzyk, sztuć­ce, coś więk­sze­go – np. mi­secz­ka).

9. War­to za­brać na­czy­nie ter­micz­ne. Mia­łem w tym ro­ku ter­mos na bu­tel­kę z na­po­jem. Spraw­dził się dos­ko­na­le. Ina­czej – wo­da w bu­tel­ce wy­ję­ta z lo­dów­ki już po go­dzi­nie jest po pro­stu ciep­ła.

10. Pie­nią­dze. Moż­na ko­rzy­stać z ban­ko­ma­tów, ale chy­ba wy­go­dniej­sze są do­la­ry. Nie by­ło prob­le­mów z wy­mia­ną. Prze­licz­nik był ko­rzy­stny (58-60 ru­pii za do­la­ra).

11. Ubez­pie­cze­nie. Trze­ba dok­ła­dnie przy­jrzeć się wy­klu­cze­niom. Wie­le firm wy­klu­cza ze stan­dar­do­we­go ubez­pie­cze­nia tzw. „spor­ty eks­tre­mal­ne”. Trze­ba spraw­dzić, co fir­ma ro­zu­mie pod tym po­ję­ciem. W więk­szo­ści wy­pad­ków w dzia­le „spor­ty eks­tre­mal­ne” znaj­dzie­my zda­nie sfor­mu­ło­wa­ne mniej wię­cej tak: „wy­pra­wy w busz, dżun­glę, na pu­sty­nię, w gó­ry po­wy­żej 2500 m n.p.m.”, itp. W na­szym wy­pad­ku to oczy­wi­ście dys­kwa­li­fi­ku­je ta­kie ubez­pie­cze­nie, bo np. w Ke­nii – wios­ka, w któ­rej miesz­ka­liś­my le­ży po pro­stu w bu­szu :-). Na ta­kie ubez­pie­cze­nie szko­da pie­nię­dzy. Trze­ba al­bo wy­ku­pić roz­sze­rze­nie na „spor­ty eks­tre­mal­ne”, al­bo dać so­bie z tym spo­kój.

12. Tor­ba (ple­cak, wa­li­za) na wy­pra­wę. Po pier­wsze – trze­ba mieć świa­do­mość, że nasz ba­gaż na pe­wno bę­dzie pod­da­ny du­żym tor­tu­rom. Zo­sta­nie prze­czoł­ga­ny już w sa­mo­lo­cie, a po­tem co­dzien­nie bę­dzie tar­ga­ny ze dwa ra­zy do sa­mo­cho­du i do ho­te­lu. Tak więc mu­si być wy­go­dny do prze­no­sze­nia. Mu­si mieć wy­go­dne i od­por­ne na wy­rwa­nie uchwy­ty. Moc­ne szwy, na­roż­ni­ki naj­le­piej wzmac­nia­ne. Je­śli ma kół­ka – to so­li­dne. Nic tak nie utrud­nia po­dró­ży, jak uszko­dzo­ny ba­gaż. Co lep­sze: ple­cak, tor­ba, czy wa­li­za? Wg mnie naj­le­piej spraw­dza­ją się tor­by. Szty­wne wa­li­zy ma­ją dwie wa­dy. Po pier­wsze ich wiel­kość nie za­le­ży od za­war­to­ści. Więc czę­sto wo­zi­my w nich po­wie­trze. Po dru­gie w sa­mo­cho­dzie zaw­sze jest ma­ło miej­sca na ba­gaż i cza­sem bra­ku­je dos­ło­wnie cen­ty­me­trów, że­by do­mknąć kla­pę. Szty­wna wa­li­za nie pod­da się i lą­du­je na da­chu sa­mo­cho­du. Ple­ca­ki na­to­miast – są dob­re do no­sze­nia, ale ma­ją nie­cie­ka­we kształ­ty unie­moż­li­wia­ją­ce op­ty­mal­ne za­pa­ko­wa­nie ba­gaż­ni­ka. Tor­bę moż­na tro­chę do­pa­so­wać kształ­tem do do­stęp­ne­go miej­sca. W ra­zie po­trze­by moż­na coś z niej wy­jąć i prze­ło­żyć do in­ne­go ba­ga­żu i dzię­ki te­mu do­sto­so­wać się do do­stęp­ne­go miej­sca.

13. Zaliczka. Po otrzy­ma­niu wiz wpła­ci­liś­my za­licz­kę fir­mie in­dyj­skiej. Jest to po­wszech­nie sto­so­wa­na prak­ty­ka. Przed pier­wszą wy­pra­wą do In­dii wpła­ci­liś­my za­licz­kę przez Pay­Pal, przed dru­gą wy­pra­wą – za po­mo­cą We­stern Union, a te­raz wpła­ci­łem do­la­ry prze­le­wem ban­ko­wym. Ten trze­ci spo­sób wy­da­je się naj­bar­dziej bez­pie­czny, ale nie wszyst­kie fir­my w In­diach chcą, że­by do­ko­ny­wać wpła­ty na ich kon­to ban­ko­we. Tu trze­ba być ostroż­nym i je­śli fir­ma nie udo­stęp­nia ta­kie­go kon­ta – to mo­że być to czer­wo­ne świa­teł­ko ostrze­gaw­cze. Prze­lew szedł czte­ry dni. Pią­te­go dnia otrzy­ma­łem z In­dia­tra­ve­li­te skan po­twier­dze­nia od­bio­ru pie­nię­dzy.

14. W drodze. Ma­my plan, bi­le­ty, spa­ko­wa­ną tor­bę. Ru­sza­my w dro­gę. Za­zwy­czaj jest tak, że ma­my du­ży ba­gaż tzw. „re­je­stro­wa­ny”, któ­ry od­da­je­my w cza­sie od­pra­wy i ma­ły ba­gaż pod­rę­czny. W tym ro­ku le­cie­liś­my li­nia­mi Emi­ra­tes i ba­gaż pod­rę­czny miał do­pu­szczal­ną wa­gę 7 kg. Ja w tym ba­ga­żu mam sprzęt fo­to­gra­ficz­ny. Nie­ste­ty – na­le­ży się li­czyć z tym, że ba­gaż głó­wny mo­że nie do­le­cieć na czas (zda­rzy­ło się to nam już kil­ku­krot­nie), więc rze­czy war­to­ścio­we i nie­zbę­dne na­le­ży za­brać ze so­bą. Po­nie­waż w cza­sie lo­tu do­sta­nie­my for­mu­la­rze cel­ne, któ­re na­le­ży wy­peł­nić, war­to mieć ze so­bą dłu­go­pis i na­mia­ry na pier­wszy ho­tel w In­diach, w któ­rym się za­trzy­ma­my (ad­res ten wpi­su­je­my we wspo­mnia­ny for­mu­larz).

15. Po wy­lą­do­wa­niu, prze­jściu przez pro­ce­du­rę gra­nicz­ną i ode­bra­niu ba­ga­ży mu­si­my spot­kać się z na­szym or­ga­ni­za­to­rem. Jest to kry­tycz­ny mo­ment wy­pra­wy. Je­śli zo­sta­liś­my oszu­ka­ni – to właś­nie w tym mo­men­cie się to oka­że. War­to na tę oko­licz­ność być przy­go­to­wa­nym i mieć w za­nad­rzu wa­riant B ;-). Nam w każ­dym ra­zie to się nie przy­tra­fi­ło i za każ­dym ra­zem (trzy­krot­nie) przed wy­jściem z lot­nis­ka cze­kał na nas kie­row­ca. Ale tym ra­zem spot­ka­ła mnie niespo­dzian­ka, bo kie­row­ca miał dla mnie pa­kiet do­ku­men­tów z fir­my In­dia­tra­ve­li­te. By­ła to dość gru­ba tecz­ka z wy­dru­ko­wa­ny­mi wszyst­ki­mi wcześ­niej­szy­mi usta­le­nia­mi. Na każ­dy ho­tel osob­na stro­na – vou­cher. Jak się póź­niej oka­za­ło – w ho­te­lach nie mu­sia­łem ni­cze­go tłu­ma­czyć. Wy­star­czy­ło po­ka­zać ta­ki wy­druk i od ra­zu by­liś­my kwa­te­ro­wa­ni. Po­dob­nie na tran­sport. Roz­pi­sa­ny każ­dy dzień, wy­star­czy­ło po­ka­zać kie­row­cy kon­kret­ny dzień i on rea­li­zo­wał to, co by­ło za­pi­sa­ne. Su­per! W cza­sie po­prze­dnich wy­praw by­ło to je­dnak zor­ga­ni­zo­wa­ne mniej pro­fe­sjo­nal­nie i czę­sto mu­sie­liś­my tar­go­wać się z kie­row­cą i nie zaw­sze by­ło rea­li­zo­wa­ne to, co by­ło wcześ­niej usta­lo­ne. Bra­wo dla In­dia­tra­ve­li­te!

Tak więc kie­row­ca za­pro­wa­dził nas do sa­mo­cho­du, za­pa­ko­wa­liś­my się i po­je­cha­liś­my do pier­wsze­go ho­te­lu. Tam po­ka­za­łem vou­cher i da­lej już rea­li­zo­wa­liś­my ko­lej­ne dni tak, jak opi­sa­łem w dzien­ni­ku po­dró­ży. Ostat­nie­go dnia (a wła­ści­wie w no­cy) sa­mo­cho­dem or­ga­ni­za­to­ra zo­sta­liś­my od­wie­zie­ni z ho­te­lu na lot­nis­ko i w ten spo­sób za­koń­czy­ła się usłu­ga na­sze­go in­dyj­skie­go or­ga­ni­za­to­ra. Po­wiem szcze­rze, że chciał­bym, aby tak wy­glą­da­ły wszyst­kie mo­je na­stęp­ne wy­pra­wy. Je­śli ktoś zna fir­mę w in­nym kra­ju niż In­die, któ­ra jest w sta­nie tak przy­go­to­wać wy­pra­wę – to bar­dzo pro­szę o na­miar.

(Uwaga! Po­wyż­szy tekst przed­sta­wia stan z lat 2012-2014).

Stefan Nawrocki



Comments: comment this page

Our Services

Kombi logo
Virtual Gallery logo
3N STOCK PHOTOS logo
Kombi PDF Tools logo
K3D logo
Logo 3N Games